W marcu 2022 roku wyruszyłam w miesięczną podróż po Kenii i Ugandzie, organizując cały wyjazd tak jak zawsze – sama i z wykorzystaniem couchsurfingu. Jak napisałam na Instagramie: „to nie było jakieś długo pielęgnowane, dobrze zaopiekowane marzenie. W połowie stycznia natrafiłam po prostu na ofertę tanich lotów do Kenii i przez głowę przeszło mi tylko a w sumie czemu by nie? Tak się złożyło, że czytałam wtedy sporo reportaży o Afryce i z Afryką w tle, do tego wystarczyło tylko dodać przekorę – nie miałam Afryki w najbliższych planach. Co prawda promocja dotyczyła zaledwie tygodniowej wycieczki, i to jeszcze w styczniu, ale ziarno zostało zasiane.” Finalnie oprócz Kenii postanowiłam zobaczyć też sąsiednią Ugandę i może Rwandę (tej się nie udało, nie chciałam tego robić „po łebkach” i w pośpiechu). 28 dni podróży po Kenii i Ugandzie kosztowało mnie niecałe 4800 PLN. Tutaj dzielę się szczegółami, miejscami, które zwiedziłam, wydatkami, no i tym jak to w ogóle wyglądało krok po kroku.
Loty
Wszystko zaczęło się od promocyjnych cen czarterowych lotów od Rainbow – opcję z tygodniowym pobytem w Kenii można było wykupić za 1800PLN. Mnie interesował dłuższy pobyt w lutym/marcu, więc z czarteru została opcja w jedną stronę – najwyraźniej ze względu na małe zainteresowanie i zbliżającą się w Afryce Wschodniej porę deszczową loty były dość tanie, a ostatni czarter wracał do Polski w połowie marca. Ja chciałam wrócić później, więc zdecydowałam się na lot z Rainbow tylko w jedną stronę. Finalnie za trasę Warszawa-Mombasa zapłaciłam 799PLN.
Lotów powrotnych szukałam standardowo, przez wyszukiwarki tanich połączeń – najlepszą opcję pokazał akurat kayak.pl (najtaniej było wtedy wykupić właśnie czarter i inny lot powrotny). Egyptair Nairobi-Kair-Mediolan z bagażem rejestrowanym kosztował 395euro=1883PLN. Do tego kupiłam lot z bagażem w Ryanair Bergamo-Warszawa za 39EUR=186PLN (ceny szacunkowe przy ówczesnym kursie).
Suma lotów = 2868PLN. Jak na ten kierunek i długość pobytu to całkiem dobra cena, choć czasem można znaleźć nieco tańsze opcje.
Noclegi
Tak jak przy każdej podróży, chciałam przede wszystkim korzystać z couchsurfingu. Jeszcze przed kupieniem lotów przeglądałam portal sprawdzając, czy jest w ogóle taka możliwość, i w których miejscach Kenii. Była, i to nielicha 😉 W praktyce w Kenii i Ugandzie było mi łatwiej znaleźć nocleg niż w wielu krajach europejskich. Podczas tego wyjazdu spędziłam kilkanaście nocy u 8 osób.
Parę razy spałam w hostelach (np. podczas safari), ale nie rezerwowałam nic z wyprzedzeniem, bo plan podróży był bardzo elastyczny. Większość miejsc znajdowałam na bieżąco z polecenia Kenijczyków lub mapy Google, dwa razy szukając przez Booking. Pierwszy nocleg w Kenii musiałam mieć „udokumentowany” – podczas aplikowania o kenijską wizę trzeba załączyć kopię rezerwacji w hotelu. Można jednak zrobić rezerwację tylko na pierwszą noc z możliwością bezpłatnego odwołania i anulować ją już po przyznaniu wizy.
Hotele, w których spałam:
- Kenia, Mombasa: Akogo House Hostel and Backpackers, 37PLN/noc w dormie 4-osobowym, skromny hostelik z przesympatyczną obsługą
- Kenia, Malindi: Silver Rock Hotel, 96PLN/noc w pokoju 2osobowym, pięknie, butikowo urządzony kameralny hotel z basenem
- Kenia, Voi: Oasis Guest, 50PLN/noc/1 osoba w odzielnym, bardzo komfortowym pokoju z łazienką i ogromnym łóżkiem
- Kenia, Iten: Petan Guest House, 50PLN/noc w 2pokojowym mieszkaniu z kuchnią i łazienką
- Uganda, Jinja: nocleg w River Nile Camp w ramach raftingu z firmą Nalubale Rafting. Przepiękne, stylowe miejsce z widokiem na Nil, otwartą stołówką i basenem
- Uganda, Sipi – The Crows Nest, 50PLN/noc w dormie 4osobowym (byłam sama) z pięknym widokiem na okolicę i wodospad – najtańsze miejsce, jakie udało mi się znaleźć w okolicy, pełno tam dużo droższych i ekskluzywnych lodge
Wiza
Do Kenii wymagana jest wiza. Evisa kosztuje 51USD i aplikuje się o nią online poprzez stronę www.evisa.go.ke . Zaleca się zrobić to na 7-10 dni przez przyjazdem, choć zazwyczaj wydawana jest dość szybko. Ja otrzymałam ją w mniej niż 24h od aplikacji, podobnie osoby, z którymi leciałam samolotem. Wydrukowaną trzeba okazać po przylocie, wtedy wbijana jest do paszportu. Nie ma możliwości uzyskania wizy po przylocie na lotnisku. Wiza wydawana jest na 3 miesiące.
Jest też opcja East African Visa, która obejmuje Kenię, Ugandę i Rwandę i kosztuje 101USD. Już jeśli odwiedzamy nawet tylko 2 z tych krajów przemieszczając się pomiędzy nimi to taka opcja może się opłacać – do Ugandy kosztuje 51USD, do Rwandy 31USD, a czasami taka wiza daje zniżki na niektóre bilety turystyczne. Aplikuje się w ten sam sposób. Ja wyrobiłam właśnie tę wizę.
Szczepienia
Podróżując do egzotycznych z europejskiego punktu widzenia krajów warto jest się zaszczepić przeciwko różnym chorobom, które możemy tam złapać. Szczepienia wybiera lekarz medycyny podróży w zależności od rejonu, w który się wybieramy, choć większość z nich pokrywa się ze sobą – np. dur brzuszny, wirusowe zapalenie wątroby typu A i B, polio.
Szczepienia dzielą się na „zalecane” i „obowiązkowe”. Zalecane można mieć, ale nie trzeba – tzn. że nikt tego nie sprawdzi i robi się je tylko dla własnego zdrowia. A jeśli szczepienie jest obowiązkowe, musimy je mieć, aby wjechać do danego kraju – tak samo jak wizę. W przypadku Ugandy i przyjazdu z Ugandy do innych krajów obowiązkowe jest szczepienie przeciwko żółtej febrze/gorączce. Szczepienia wbijane są w postaci pieczątek i wpisu lekarza w tzw. żółtej książeczce, którą dostaje się podczas wizyty. Mi podczas wjazdu do Ugandy akurat nikt książeczki nie sprawdził, ale już przy powrocie z Ugandy do Kenii szczepienie było dokładnie kontrolowane.
O takie szczepienia trzeba zadbać zazwyczaj kilka tygodni przed wyjazdem – niektóre szczepionki podawane są w 2 dawkach nawet w miesięcznym odstępie czasu, szczepienie przeciwko żółtej gorączce trzeba wziąć minimum 10 dni przed wyjazdem. Koszt szczepień to zazwyczaj kilkadziesiąt-kilkaset PLN/szczepionkę.
MALARIA
Innym zagrożeniem w Afryce, przeciwko któremu nie ma szczepionki, jest malaria. W tym wypadku można w trakcie wyjazdu przyjmować specjalne leki antymalaryczne, ale według niektórych lekarzy mogą one mieć skutki uboczne w przypadku dłuższego stosowania, są też dość drogie. Najlepiej skonsultować wyjazd z lekarzem medycy podróży. Powszechną praktyką przeciw malarii jest po prostu zapobieganie, czyli używanie repelentów (ja polecam Muggę 50), okrywanie ciała i spanie pod moskitierą, która jest w prawie każdym hotelu i mieszkaniu. Warto też wiedzieć, że malaria jest w Europie bardzo demonizowana – w Afryce to powszechna choroba i jeśli jest odpowiednio wcześnie rozpoznana to jej leczenie jest proste i trwa zazwyczaj kilka dni. W aptekach w Kenii i Ugandzie można kupić testy malaryczne, aby szybko badać się w przypadku niepokoju. Ja takich testów nawet nie kupiłam, bo podczas wyjazdu nie ugryzł mnie ani razu żaden komar – repelent i moskitiery zrobiły swoją robotę.
Język
Porozumiewanie się w Kenii i Ugandzie jest bardzo łatwe, bo obydwa kraje mają dwa języki urzędowe: angielski i suahili. Angielski jest pozostałością po kolonizatorach (Wielka Brytania), suahili to kontaktowy język lokalny Afryki Wschodniej.
Języków jest w praktyce znacznie więcej, bo społeczeństwa afrykańskie dzielą się na plemiona (w Kenii 42, w Ugandzie 56), a każde plemię ma swój język (nie dialekt!). Np. w Kampali i centrum Ugandy język luganda jest dużo bardziej rozpowszechniony niż urzędowy suahili. To normalne, że ludzie, których tam spotkacie, mówią w 3-4 językach.
Dodatkowo – sam suahili ma kilka dialektów – czasem Kenijczyk z Narobi ma trudność ze zrozumieniem Kenijczyka z wybrzeża.
Ja w podróży zaczęłam się co nieco suahili uczyć, i na pewno jest to nie tylko dobry sposób na skuteczną komunikację i okazanie ludziom szacunku, ale też reakcję w przypadku – niekiedy męczących – zaczepek na ulicach (mina niektórych sprzedawców, kiedy odpowiadałam im w suahili – bezcenna). Wrzucam parę zwrotów dla przykładu:
Abari yaku? – jak się masz?
Nzuri, asante sana! – dobrze, dziękuję!
Habari za asubuhi – dzień dobry
Usiku mwema – dobranoc
Karibu – witaj, „welcome”
mzungu – biały człowiek (nieobraźliwe!)
sana – bardzo
kidogo – trochę
aye, ndiyo – tak
hapana – nie
pesa – pieniądze (stąd m-pesą, ichniejszy blik)
rafiki – przyjaciel
Waluta
KES – to oznaczenie kenijskiej waluty. UGX – waluta ugandyjska. W Kenii i w Ugandzie funkcjonują odpowiednio kenijskie i ugandyjskie szylingi KES i UGX, chociaż większość cen atrakcji turystycznych (np. wejścia do parków narodowych) podawana jest w dolarach.
W Kenii chyba najłatwiej jest przeliczać sobie 100KES~1USD, choć przy szalejących teraz kursach nie jest to do końca poprawne. Ugandyjska waluta jest dużo słabsza.
Sieć i komunikacja
Wiele osób pytało jak radziłam sobie z internetem i telefonem. Współcześnie jest to naprawdę banalna kwestia – trzeba po prostu zakupić lokalną kartę SIM. Do tego w wielu hotelach jest Wi-Fi. I wbrew pozorom, internet w Kenii działa naprawdę dobrze – trochę większe problemy miałam pod tym względem w Ugandzie, ale w pośpiechu wybrałam chyba po prostu złego operatora, u innego mogło być lepiej.
W Kenii polecam Safaricom – karta z 25GB internetu na miesiąc kosztowała 3050KES czyli ok. 110PLN.
W Ugandzie kupiłam kartę w Airtel (nie polecam) – tutaj system był jakiś pokręcony, bo kartę z limitem danych można było wykupić na tydzień. Za tydzień korzystania z 5GB zapłaciłam 22000UGX czyli ok. 25PLN.
M-PESA
M-pesa to taki kenijski BLIK – służy do przesyłania pieniędzy i płacenia w sklepach telefonem poprzez transfer na numer telefonu lub numer agenta. Obecnie większość krajów Afryki wschodniej ma swoją m-pesę. Powiązana jest z operatorem sieci, więc najlepiej założyć ją od razu przy zakupie karty SIM. Przy dłuższych pobytach na pewno się przyda – w małych sklepach czy u ulicznych kierowców często trudno o resztę z grubszych banknotów, a z m-pesą można zawsze przelać dokładną kwotę. Korzystają z niej wszyscy – od ulicznych sprzedawców po duże sklepy. Aby korzystać z m-pesy trzeba fizycznie wpłacić gotówkę na to swoje m-pesowe konto – można to zrobić w punktach operatora, które są praktycznie w każdej miejscowości. Przy takich przelewach m-pesą pobierana jest minimalna prowizja – przy większych kwotach to kilka, kilkanaście groszy.
Ja na początku uznałam, że m-pesy na tak krótki czas nie potrzebuję, ale szybko okazało się, że korzystając z moto taksówek przepłacam, bo kierowcy nie mają jak wydać. Również w sklepach zabawa z drobnymi była po prostu zbędna, więc zaczęłam z m-pesy korzystać i przyznaję, że to całkiem wygodne rozwiązanie.
Transport
W Kenii i Ugandzie przemieszczałam się lokalnymi busami o nazwie matatu (w Ugandzie taxi), motorami boda boda (piki piki), tuk tukami, taksówkami, pociągami i prywatnymi samochodami. W obydwu krajach działają Uber i Bolt. Jednak gdy tylko mogłam, podróżowałam jak zwykli, żyjący tam ludzie.
I chociaż bywało ciasno (często upycha się pasażerów z ich bagażami, bo bagażnik jest mały), gorąco (nie ma klimatyzacji), głośno (przez głośniki gra muzyka) i niewygodnie (mało miejsca na nogi i ręce), to bywało przede wszystkim pięknie 😉 To była duża przygoda i nauka!
Taki przejazd moto taksówką w Kenii kosztuje w granicach miasta/wsi 50-150KES, czyli ok. 2-7PLN (w zależności od odległości). Tuk tuki są trochę droższe, cena za kilka kilometrów zaczyna się od 150KES. Za przejazdy busami matatu na dalszych trasach płaci się ok. 20PLN (~5USD).
W Ugandzie ceny są bardzo podobne.
Matatu i taxi w Kenii i Ugandzie nie mają rozkładów jazdy i stron www, ale o dalsze trasy można pytać wcześniej na miejscu – kierowcy podają orientacyjne godziny odjazdu. Wtedy przychodzi się na przystanek, a autobus odjeżdża, gdy zbierze się komplet pasażerów. Na boda boda czy tuk tuka wystarczy zamachać, podjeżdżają też sami 😉 Płaci się telefonem M-pesą (lokalny blik) lub gotówką (lecz wtedy kierowcy często nie mają reszty, więc lepiej mieć M-pesę).
W większości przewodników przejazdy tymi lokalnymi busami są odradzane i określane jako niebezpieczne. Cóż, wypadki się zdarzają, kierowcy faktycznie czasem jeżdżą dość brawurowo, ale z drugiej strony są z drogami bardzo obeznani. Wszystko na własną odpowiedzialność. Na pewno warto uważać na kierowców moto taksówek – czasami są to zbyt młodzi chłopcy, niedoświadczeni, pracujący nawet nielegalnie. Większość Kenijczyków ma „swojego” zaufanego znajomego kierowcę, po którego dzwonią jak po taksówkę – można więc o takich pytać znajomych i w hotelach. Ja te formy transportu polecam, a taksówkarzy często „łapałam” i tak wprost z ulicy, ale to tylko moje własne doświadczenie i pojęcie komfortu w podróży.
Matatu to też ciekawe zjawisko wizualne – wymalowane są przeróżnymi grafikami, od przypadkowych wzorów i religijnych haseł po ikony popkultury takie jak Rihanna czy Messi oraz reklamy popularnych seriali Netflixa. Szaleństwo dla oczu 😉
Jest też kilku większych przewoźników z większymi autobusami na dalsze trasy (zazwyczaj nocne). Mają oni swoje biura i można znaleźć ich online – np. Coast Bus i Mololine Shuttle.
Autobusy są wygodniejsze i jest w nich więcej miejsca – jak w europejskich FlixBusach. Ceny za bilet są jednak 2-3 razy wyższe.
Ze względu na rozwijającą się gospodarkę, z biegiem lat liczba takich przewoźników będzie się zapewne zwiększać, spychając na margines mniejszy transport.
Już teraz w wielu krajach Afryki Wschodniej zakazuje się ruchu popularnych i tanich moto taksówek w centrach miast (głównie ze względu na bezpieczeństwo) – ostatnio zakazano ich w Burundi i Sudanie Południowym. Ograniczenia wprowadziła także w marcu stolica Kenii, Nairobi.
Jechałam też pociągami – od 2017 roku Mombasę z Nairobi łączy SGR (Standard Gauge Railway), szybka kolej wybudowana przez Chińczyków. Jest częścią większego planu, który w zamiarze ma w przyszłości połączyć wybrzeże z Ugandą, Rwandą, Burundi, Sudanem Południowym a nawet Addis Abebą w Etiopii!
"Atrakcje"
Kenia słynie przede wszystkim z safari. Jest jednak znacznie więcej rzeczy, które w trakcie podróży po Kenii można robić – obserwacja delfinów podczas tzw. blue safari, snorkelling przy rafie koralowej, odpoczynek na pięknych plażach, pływanie po jeziorach, eksplorowanie niezliczonych parków narodowych (Tsavo, Masai Mara, Amboseli, Mount Kenya, Aberdare, Nakuru, Mount Elgon, Hell’s Gate, Mount Longonot…). Te ostatnie są jednak dość kosztowne – wstęp kosztuje od 22 aż do 312 USD (w zależności od parku i ilości dni).
Dokładniej o miejscach wartych zobaczenia w Kenii piszę tutaj:
W Ugandzie najpopularniejszą atrakcją jest obserwacja goryli w ich naturalnym środowisku. Jest tylko jeden park, w którym jest to możliwe i ceny zwalają z nóg – taka wycieczka kosztuje ok… 800USD. Tańsze jest odwiedzenie parków z szympansami – ceny to ok. 150USD. Oprócz tego popularne są spływy raftingowe na Nilu gdzie można również skoczyć na bungee czy przejechać się tyrolką, wodospady Murchisona i wodospady Sipi. Uganda kryje w sobie jeszcze dużo wspaniałych miejsc (np. w samym rejonie Mount Elgon), ale turystyka w tym kraju jeszcze nie do końca się rozwinęła.
Poniżej to, co ja robiłam, gdzie i za ile 😉
KENIA
- „blue safari” ze snorkellingiem przy rafie koralowej, obiadem z owocami morza i obserwacją delfinów – w Watamu i Malindi. Cena: 50-70USD
- ruiny miasta Gede – koło Malindi, 500KES wstęp+700KES dla przewodnika
- kanion Hell’s Kitchen – 40km od Malindi. Trzeba znaleźć prywatny transport lub wykupić zorganizowaną wycieczkę za ~50USD. Sam wstęp + przewodnik – 1000KES
- safari w Tsavo lub innych popularnych parkach narodowych – Masai Mara lub Amboseli. Cena: 150-300USD, w zależności od długości (1-3 dni), opcji hotelu, ilości osób. Szukać można online, na fb lub na miejscu w hotelach. Ja skontaktowałam się z lokalnym przewodnikiem w Voi, przy parku, i za jednodniowe solo safari zapłaciłam 160USD (razem ze wstępem do parku)
- rejs po jeziorze – Naivasha, 2000KES/0,5h
- park Hell’s Gate – dojazd z Naivashy matatu/boda boda. Wstęp 26USD + wypożyczenie roweru na cały dzień i „bilet” dla roweru – 800KES
- krater Menengai – Nakuru, dojazd z miasta matatu 50KES, dwa punkty widokowe: jeden płatny 796KES, drugi (wyżej na mapie) darmowy
- Iten, wioska biegaczy – 36km od Eldoret. Dojazd i nocleg według wyboru, na miejscu można za darmo przyłączyć się do porannych biegaczy, wykupić pobyt w profesjonalnym centrum sportowym lub tylko poobserwować
- „dach Nairobi” – 29. pietro budynku Kenyatta International Convention Centre – wjazd windą, 500KES
- Muzeum Karen Blixen – obrzeża Narobi, dojazd miejskimi busami ~100KES z centrum. Wstęp z przewodnikiem 1200KES
UGANDA
- Kampala: wstep do Narodowego Meczetu Ugandy i na punkt widokowy: 20000UGX (~5,5USD)
- świątynia bahaizmu – wejście darmowe
- rafting na Nilu – Jinja. Ceny różne, w zależności od firmy i długości spływu. Ja polecam @nalubalerafting. Cały dzień spływu z transportem z Kampali, wyżywieniem, zdjeciami i pięknym noclegiem kosztował 140USD
- skok na bungee – Jinja. Skok 115USD + 10USD zdjęcia
- wodospady Sipi – ceny różnią się mocno miedzy hotelami i przewodnikami, trzeba się targować. Trekking z przewodnikiem po wszystkich wodospadach powinien kosztować ok. 10USD
- „,coffee tour” – wycieczka po plantacji kawy, Sipi. 10-15USD
Couchsurfing i inne spotkania
Tutaj ciężko o podsumowanie, bo nie o cyfry przecież chodzi. W Kenii i Ugandzie poznałam kilkadziesiąt wspaniałych osób, z którymi do dziś jestem w kontakcie – couchsurferów, przewodników, kierowców, przypadkowych pasażerów z busa, innych turystów, nawet Polaków mieszkających w Kenii. Ludzie byli wspaniali, po prostu. Praktycznie wszędzie spotykałam się z ogromną otwartością, życzliwością i bezinteresownością. Próby naciągnięcia mnie jako turystki zdarzyły się sporadycznie. Miałam też do czynienia z kenijską policją, o czym wciąż możecie poczytać na Instagramie w zapisanych relacjach „korupcja w Kenii”… 😉
Podsumowanie
- 28 dni podróży
- ponad 2500 przejechanych kilometrów i 200 kilometrów pieszo!
- 8 osób poznanych na samym couchsurfingu i kilkadziesiąt osób spotkanych na szlakach, wycieczkach i w busach
- wszystkie miasta Kenii i Ugandy, w tym 2 duże stolice, niezliczona ilość miejscowości i wsi
- Mombasa i okoliczne plaże, Diani, Ukunda, Watamu i Malindi, ruiny miasta Gede, kanion Marafa, Voi, park narodowy Tsavo, Naivasha, park narodowy Hell’s Gate, wąwóz Ol Njorowa, Nakuru, krater Menengai, Kisumu, jezioro Wiktoria, Busia, Kampala, źródło Nilu Białego, Jinja, Mbale, wodospady Sipi, Malaba, Iten, Eldoret, Nairobi
- blue safari z delfinami, safari, rowerem przez park narodowy, kratery wulkanów, śladami „Króla Lwa”, 2 przejścia graniczne, świątynia bahaizmu, spływ na Nilu, skok na bungee, wodospady, wycieczka po plantacji kawy, wieś biegaczy, dach Nairobi, dom pisarki Karen Blixen
Wydatki
- loty – 2868PLN
- 28 dni podróży, czyli transport, noclegi, jedzenie, bilety wstępu, pamiątki – 4762PLN (przy czym same typowo turystyczne „atrakcje” typu safari, bungee czy rafting to ok. 2150PLN)
- wiza East African Visa (Kenia, Uganda, Rwanda) – 458PLN (101USD)
W SUMIE 8008 PLN
Dla mnie to ogrom pieniędzy – jeszcze nigdy nie wydałam tyle na żadną podróż. Jednak z drugiej strony, szacunkowy koszt podobnej wyprawy z biurem podróży czy mniejszymi organizatorami mógłby wynosić ok. 30000PLN bez lotów.
Ale ile by to nie kosztowało – było warto!
Really attractive reading this post, i highly recommend for those planning to travel to Uganda amd Kenya.
By the way you wrote that there’s no monthly data package with Airtel Uganda Simcard actually there’s starting from 10,000 UGX, maybe you lost in the number of options Airtel has😉
Good to know, thank you! I was in the rush buying the card when I crossed the border with Uganda, so maybe the seller didn’t understood me or just didn’t tell me about this option. Now I’ll know – hopefully for the next time in this beautiful country💛
Pingback: Kenia co warto zobaczyć - Alicja | Couchsurfing traveler
Pingback: Uganda - 3 niesamowite miejsca perły Afryki - Alicja | Couchsurfing traveler
Pingback: Co to jest couchsurfing? Jak korzystać z couchsurfingu? - Alicja | Couchsurfing traveler
Pingback: 3 najpiękniejsze miejsca w Kenii jakie odwiedziłam - Alicja | Couchsurfing traveler